środa, 1 stycznia 2020

Nowy Rok.

Nowy Rok i nowe wyzwania, nowe marzenia. Może i nowe znajomości.
Stary rok dosłownie przesypał mi się przez palce.


Żyłam właściwie od terminu jednej pracy do terminu drugiej. Poza pracą ściśle według zegarka. Spacer z psem o wyznaczonych porach, podanie leków o odpowiedniej godzinie by zadziałały jeszcze przed ostatnim wyjściem. Od autobusu, do autobusu.
To chore.Jak w potrzasku.
Jedynie pobyt z Wnuczką był wytchnieniem, a było tego stanowczo za mało.

Gdzieś się sama zakleszczyłam.... ciągle myśląc o zależności od innych. Innych... dzięki, którym mogłam spokojnie iść do pracy wiedząc, że sunia ma opiekę. Nie cierpię być zależna, a może nie umiem prosić?
Jest jednak coś pozytywnego w tym wszystkim. Zyskałam normalnych znajomych. Baaaa... nawet spędziłam z nimi sylwka, choć wcale nie miałam takich planów.
Gdzieś wyszłam poza swoje ramy. Poza cztery ściany, w których czuję się bezpieczna.