czwartek, 19 kwietnia 2018

Teściowa.



One się nigdy nie dogadają i w sumie po licznych obserwacjach wcale się nie dziwię. Nie wiem czy to różnica pokoleń? Choć ja się z Zięciem dogaduje. Teksty Teściowej są powalające.
1.
- Tobie też trafiła się kupa?
- ???!!!! – zatkało mnie- Grażyna, przecież dziecko nie będzie tylko czyste i pachnące…zapomniałaś już?

2.
- to może ja sobie zrobię wycieczkę- powiedziała kiedy Zięciu miał mnie odwieźć po świętach
do domu.
- no, ale powrót tak gdzieś około 20-tej- próbował ją chyba zniechęcić Syn.
- no to nie wiem czy mi się to opłaca
- no to się zdecyduj, bo ja muszę wracać…wyboru nie mam- powiedziałam zniecierpliwiona
- to może zostaniesz jeszcze tutaj i posiedzisz z Córką i Malutką?- zapytałam i szybko podjęła decyzję.
- przecież i tak muszę tu przyjść w czwartek, bo ona idzie do lekarza..zresztą  i tak znowu nie mamy wspólnych tematów.
„Muszę”? Brzmiało mi w uszach.  Jakie „muszę”? Nic na siłę. Jak trzeba będzie to ona zataszczy dziecko ze sobą. Chodziło jedynie by nic w szpitalu Mała nie załapała.
No i oczywiście pojechała i zatruwała nam podróż. Nie pomyślała, że mogłaby pomóc Córce ogarnąc ten bajzel.
-kurcze jadę, a nawet nie pomogłam Ci posprzątac- zauważyłam na wyjściu, a Malutka akuratnie się obudzila i prosiła wrzaskiem o uwagę.
-dam sobie radę-odpowiedziała Córka wymownie patrząc na Teściową, a ona jakby nie słyszała.
Miałam wrażenie jakby uciekała od problemu, od Małej. W sumie to ani razu nie wzięła jej na ręce podczas mojego pobytu. Szpilki w tyłku miała zaraz po śniadaniu wielkanocnym. Ja rozumiem, że najlepiej w domu, no ale?
3.
-no i jak było?-zapytała Córka po powrocie z badania
- nie pytaj- usłyszała w odpowiedzi
4.
- wyspałas się?- zapytała Teściowa zaraz na drugi dzień mojego pobytu u Młodych
- a jak myślisz?- odpowiedziałam głupim pytaniem na głupie pytanie. Noworodek w domu, to wiadomo, że noc nieprzespana. Zapomniała totalnie??? Nie oglądałam tak jak ona poprzedniego wieczoru serialu do 1-szej w nocy. I nie przyszłam na śniadanko wyspana.

5.
Pamiętam jak pojechałam do Córki po raz pierwszy od narodzin. Nosiłam i tuliłam tą Małą. Chciałam się nią nacieszyć. Teściowa tylko patrzyła. Potem kiedyś, jak była na pilnowaniu u Małej, dzieciaczek miał chyba zły dzień. Płakała bardzo.
-to możliwe, żeby uzależniła się od noszenia?-wypaliła Teściowa
- tak !! od noszenia przez 1 dzień.-odparowała Córka.

Dla niej liczy się tylko ona i jej działka i koty, które dokarmia, no i kasa. Na te tematy mogłaby w nieskończoność. Tak bardzo chciała mieć wnuczkę lub wnuka i co? Tylko na pokaz dla sąsiadek? No, ale jak się miało tyle rąk do pomocy przy jednym dziecku i można się było opier..ć to chyba się opieki w pojedynkę nad dzieckiem nie rozumie.
6. 
- tak sobie pomyślałam, żeby odkładać dla Małej po 100 zł m-cznie do 18 roku życia, ale ponad 20 tys. to raczej mało się uzbiera.
Młodzi zaczęli protestować, że nie trzeba.
- mało???? Zrobisz jak uważasz, a Młodych nie musisz pytać o zdanie- ucięłam temat.
Nie wiem czy chciała zaimponować, czy liczyła właśnie na ten protest. Ona taka skora do dawania kasy nie jest. Tyle to wiem.

Niby taka obolała, ale szturmem pokonała pół pokoju jak jej telefon zadzwonił. Nie wspomnę, że jej grzebanie w komórce zakończyło się wzięciem koszyczka przez Zięcia i zapakowaniem wszystkich aparatów do kupy.
-ma być dialog, a nie fejs-warknął
„o matko, znowu”- pomyślałam
Atmosfera już zgęstniała na początku, kiedy okazało się, że Teściowa napiekła niesamowitą ilość mięsa, choć proszono by było tylko 3 sztuki, bo potem nie ma co z tym zrobić i trzeba mrozić, a lodówka nie jest z gumy. No to wyszło jej ponad 5 !!!! Zięciu się zagotował. Jaaaa osobiście nie wiedziałam gdzie wleźć by nie być świadkiem tej żenującej sytuacji.

Jak byliśmy w trójkę, jeszcze przed świetami, szykowaliśmy, to była taka świetna atmosfera. Radyjko w kuchni, stacja Wawa-Szczecin- mjuzik, wygłupy i szło jak po maśle. Chichy, śmichy. Z nią sobie tego nie wyobrażam. Zaraz na jej wejściu odczuwa się napięcie. Jakby każdy z osobna się spinał.

Moja teściowa określiła się jednoznacznie jak urodziłam Córkę.
-ja już swoje dzieci wychowałam- i wiedziałam na czym stoję. Na swoją mamę zawsze mogłam liczyć. Teściowa natomiast zawsze brała pod skrzydła synka alkoholika. „bo on jest chory”. Swój błąd zrozumiała długo po jego śmierci.
Ale cóż…. Jak to gdzieś słyszałam…. „teściowa i synowa to nie rodzina”
A zięć i teściowa?

Cała ta sytuacja trochę mnie smuci. Miałam nadzieję, że Teściowa nabierze jakiejś energii po narodzinach Małej. Będzie miała jakąs motywację do życia. Przecież tak chciała być babcią. Że z chęcią będzie odwiedzać Wnuczkę, chodzić na spacery…a tymczasem….
Faktem jest, że w tym gniazdku nie porządzi sobie jak robiła to w swoim. Trafiła kosa na kamień w chwili przesuniecia godziny ślubu Młodych. Tak wałkowała, tak wałkowała, że dopięła swego i wtedy moja Córka oprzytomniała.