One się nigdy nie dogadają i w
sumie po licznych obserwacjach wcale się nie dziwię. Nie wiem czy to różnica
pokoleń? Choć ja się z Zięciem dogaduje. Teksty Teściowej są powalające.
1.
- Tobie też trafiła się kupa?
- ???!!!! – zatkało mnie- Grażyna,
przecież dziecko nie będzie tylko czyste i pachnące…zapomniałaś już?
2.
- to może ja sobie zrobię
wycieczkę- powiedziała kiedy Zięciu miał mnie odwieźć po świętach
do domu.
- no, ale powrót tak gdzieś
około 20-tej- próbował ją chyba zniechęcić Syn.
- no to nie wiem czy mi się to
opłaca
- no to się zdecyduj, bo ja
muszę wracać…wyboru nie mam- powiedziałam zniecierpliwiona
- to może zostaniesz jeszcze
tutaj i posiedzisz z Córką i Malutką?- zapytałam i szybko podjęła decyzję.
- przecież i tak muszę tu
przyjść w czwartek, bo ona idzie do lekarza..zresztą i tak znowu nie mamy wspólnych tematów.
„Muszę”? Brzmiało mi w
uszach. Jakie „muszę”? Nic na siłę. Jak
trzeba będzie to ona zataszczy dziecko ze sobą. Chodziło jedynie by nic w
szpitalu Mała nie załapała.
No i oczywiście pojechała i
zatruwała nam podróż. Nie pomyślała, że mogłaby pomóc Córce ogarnąc ten bajzel.
-kurcze jadę, a nawet nie
pomogłam Ci posprzątac- zauważyłam na wyjściu, a Malutka akuratnie się obudzila
i prosiła wrzaskiem o uwagę.
-dam sobie radę-odpowiedziała
Córka wymownie patrząc na Teściową, a ona jakby nie słyszała.
Miałam wrażenie jakby uciekała
od problemu, od Małej. W sumie to ani razu nie wzięła jej na ręce podczas
mojego pobytu. Szpilki w tyłku miała zaraz po śniadaniu wielkanocnym. Ja
rozumiem, że najlepiej w domu, no ale?
3.
-no i jak było?-zapytała Córka
po powrocie z badania
- nie pytaj- usłyszała w
odpowiedzi
4.
- wyspałas się?- zapytała
Teściowa zaraz na drugi dzień mojego pobytu u Młodych
- a jak myślisz?-
odpowiedziałam głupim pytaniem na głupie pytanie. Noworodek w domu, to wiadomo,
że noc nieprzespana. Zapomniała totalnie??? Nie oglądałam tak jak ona
poprzedniego wieczoru serialu do 1-szej w nocy. I nie przyszłam na śniadanko
wyspana.
5.
Pamiętam jak pojechałam do
Córki po raz pierwszy od narodzin. Nosiłam i tuliłam tą Małą. Chciałam się nią
nacieszyć. Teściowa tylko patrzyła. Potem kiedyś, jak była na pilnowaniu u
Małej, dzieciaczek miał chyba zły dzień. Płakała bardzo.
-to możliwe, żeby uzależniła
się od noszenia?-wypaliła Teściowa
- tak !! od noszenia przez 1
dzień.-odparowała Córka.
Dla niej liczy się tylko ona i
jej działka i koty, które dokarmia, no i kasa. Na te tematy mogłaby w
nieskończoność. Tak bardzo chciała mieć wnuczkę lub wnuka i co? Tylko na pokaz
dla sąsiadek? No, ale jak się miało tyle rąk do pomocy przy jednym dziecku i
można się było opier..ć to chyba się opieki w pojedynkę nad dzieckiem nie
rozumie.
- tak sobie pomyślałam, żeby
odkładać dla Małej po 100 zł m-cznie do 18 roku życia, ale ponad 20 tys. to raczej
mało się uzbiera.
Młodzi zaczęli protestować, że
nie trzeba.
- mało???? Zrobisz jak uważasz,
a Młodych nie musisz pytać o zdanie- ucięłam temat.
Nie wiem czy chciała
zaimponować, czy liczyła właśnie na ten protest. Ona taka skora do dawania kasy
nie jest. Tyle to wiem.
Niby taka obolała, ale
szturmem pokonała pół pokoju jak jej telefon zadzwonił. Nie wspomnę, że jej
grzebanie w komórce zakończyło się wzięciem koszyczka przez Zięcia i
zapakowaniem wszystkich aparatów do kupy.
-ma być dialog, a nie
fejs-warknął
„o matko, znowu”- pomyślałam
Atmosfera już zgęstniała na
początku, kiedy okazało się, że Teściowa napiekła niesamowitą ilość mięsa, choć
proszono by było tylko 3 sztuki, bo potem nie ma co z tym zrobić i trzeba
mrozić, a lodówka nie jest z gumy. No to wyszło jej ponad 5 !!!! Zięciu się
zagotował. Jaaaa osobiście nie wiedziałam gdzie wleźć by nie być świadkiem tej
żenującej sytuacji.
Jak byliśmy w trójkę, jeszcze
przed świetami, szykowaliśmy, to była taka świetna atmosfera. Radyjko w kuchni,
stacja Wawa-Szczecin- mjuzik, wygłupy i szło jak po maśle. Chichy, śmichy. Z
nią sobie tego nie wyobrażam. Zaraz na jej wejściu odczuwa się napięcie. Jakby
każdy z osobna się spinał.
Moja teściowa określiła się
jednoznacznie jak urodziłam Córkę.
-ja już swoje dzieci
wychowałam- i wiedziałam na czym stoję. Na swoją mamę zawsze mogłam liczyć.
Teściowa natomiast zawsze brała pod skrzydła synka alkoholika. „bo on jest
chory”. Swój błąd zrozumiała długo po jego śmierci.
Ale cóż…. Jak to gdzieś
słyszałam…. „teściowa i synowa to nie rodzina”
A zięć i teściowa?
Cała ta sytuacja trochę mnie
smuci. Miałam nadzieję, że Teściowa nabierze jakiejś energii po narodzinach
Małej. Będzie miała jakąs motywację do życia. Przecież tak chciała być babcią. Że
z chęcią będzie odwiedzać Wnuczkę, chodzić na spacery…a tymczasem….
Faktem jest, że w tym gniazdku
nie porządzi sobie jak robiła to w swoim. Trafiła kosa na kamień w chwili
przesuniecia godziny ślubu Młodych. Tak wałkowała, tak wałkowała, że dopięła
swego i wtedy moja Córka oprzytomniała.